Polski
12-Sep-2009 -- A short stay in the Moravskoslezské Beskydy mountains in the Czech Republic was a good opportunity for a trip to the nearby Slovakian confluence point. On sunny Saturday I departed from Rožnov pod Radhoštěm before 9 AM and after a two-hour long drive I arrived in Horná Súča, ca 3.5 km away from the destination point. The journey was not very pleasant because of road works and almost constant speed limits due to built-up area. I crossed the Czech-Slovakian border at Vlárský průsmyk pass (at the former Brumov-Bylnice – Horné Srnie checkpoint) and from there I descended to the Váh river valley (the longest Slovakian river). I drove a couple of kilometers along the river and in Skalka nad Váhom I turned back to the north-west, towards a low mountain range of Biele Karpaty.
I incautiously ignored a turn into a direct road towards Repákovci that was suggested by the car’s navigation and continued up to Horná Súča. It was a mistake because in the village I got into a maze of narrow, unmarked streets. After two U-turns I got out on the right road but the same situation occurred in Repákovci. At last I parked the car near a summer house on the outskirts of the village. The confluence point was ca. 700 m away as the crow flies.
The weather was very nice – sunny and warm. I followed a forest track that gently ascended towards the north and then it turned to the west. After 700 m it brought me to an extensive meadow. GPS directed me towards its south-west corner. I crossed the meadow and found the zero point in a clump of trees. However, I couldn’t snap a picture with all zeroes – either there were some non-zero decimals or the accuracy was as miserable as 20 m. Only after 20 minutes when I almost gave up I managed to get a nice, all-zeroes, 5 m accuracy photo.
I heard some people working on a forested slope below me but I didn’t see them, beside them the place was completely empty. Following the same route I returned to the car and drove to the nearby town of Trenčín. An imposing castle which history goes back to the age of the Roman Empire (2nd century AD) overlooks the town. A tour through chambers and courtyards was really interesting and the view from 39 m high Matúš Tower (named after Matúš (Matthew) Csák, the legendary “Lord of the river Váh and the Tatra Mountains”) is beautiful. A fine traditional Slovakian dinner – cesnaková polievka (garlic and cheese soup) and bryndzové halušky (potato dumplings with soft sheep cheese and bacon) – concluded a very nice day.
Visit details:
- Time at the CP: 12:17 PM
- Distance to the CP: 0 m
- GPS accuracy: 5 m
- GPS altitude: 488 m asl
- Temperature: 19 °C
My track (PLT file) is available here.
Polski
12 września 2009 -- Krótki pobyt w czeskim Beskidzie Śląsko-Morawskim był dobrą okazją do podróży na pobliski słowacki punkt przecięcia. W słoneczną sobotę wyruszyłem przed 9 rano z Rožnova pod Radhoštěm i po dwugodzinnej podróży dotarłem do wsi Horná Súča, ok. 3,5 km od celu. Podróż nie była zbyt przyjemna z powodu licznych robót drogowych i niemal bezustannych ograniczeń prędkości z uwagi na obszar zabudowany. Granicę czesko-słowacką przekroczyłem na przełęczy Vlárský průsmyk (dawne przejście graniczne Brumov-Bylnice – Horné Srnie) i stąd zjechałem w dolinę rzeki Wag – najdłuższej rzeki Słowacji. Przejechałem kilka kilometrów wzdłuż Wagu do Skalki nad Váhom, skąd skierowałem się z powrotem na północny-zachód, w stronę niewysokiego pasma Białych Karpat.
Nieopatrznie zignorowałem sugerowany przez nawigację samochodową skręt w boczną drogę do Repákovci i dojechałem aż do Hornej Súči. Okazało się to błędem, gdyż we wsi dostałem się w labirynt wąskich, nieoznakowanych uliczek. Wydostałem się z niego dopiero po dwóch nawrotach, ale podobna sytuacja powtórzyła się w Repákovci. W końcu zaparkowałem samochód w pobliżu letniego domku na skraju wsi, w odległości ok. 700 m (w linii prostej) od przecięcia.
Pogoda była bardzo ładna – słonecznie i ciepło. Ruszyłem leśną drogą, która łagodnie wznosiła się ku północy, a następnie skręciła na zachód. Po ok. 700 m doprowadziła mnie ona do rozległej łąki. GPS skierował mnie w jej południowo-zachodni narożnik. Doszedłszy tam odnalazłem punkt zero w kępie drzew. Nie mogłem jednak uchwycić na zdjęciu zerowych wskazań GPS-u – albo pojawiały się jakieś niezerowe cyfry po przecinku, albo dokładność spadała do zaledwie 20 m. I dopiero po blisko 20 minutach, gdy już zamierzałem zrezygnować, udało mi się uwiecznić na zdjęciu „czyste” wskazanie GPS-u z 5 m dokładnością.
Na zalesionym zboczu poniżej słyszałam pracujących robotników, ale nie było ich widać, poza tym okolica była zupełnie pusta. Tą samą drogą wróciłem do samochodu i pojechałem do pobliskiego Trenczyna. Imponujący zamek górujący nad miastem ma historię sięgającą czasów Cesarstwa Rzymskiego (II w. n.e.). Spacer po komnatach i dziedzińcach był bardzo interesujący, a widok z 39-metrowej wieży Matúša (nazwanej tak na cześć legendarnego Matúša Csáka, „władcy Wagu i Tatr”) – wspaniały. Tradycyjne słowackie dania – cesnaková polievka i bryndzové halušky – zakończyły ten udany dzień.