Polski
24-May-2006 --
4th confluence out of a trip of 8
Continued from 52°N 5°E
I was somewhat anxious before visiting this confluence, mainly because of the note of Mr. Pouwels who stated in his narrative: “Please don't visit this confluence any more”. But since I was in the vicinity I decided to give it a try.
In the morning I went to Oosterbeek – a small town near Arnhem that became famous during the WWII’s “Market-Garden” operation in September 1944 – the biggest airborne operation ever. According to the allied forces plans the airborne troops were to land some 100 km behind the front line, capture the bridges over the Rhine and other rivers and keep them until the ground forces come, opening in that way the road to the Ruhr and beyond to Berlin. Had the operation succeeded, the war could have ended by the end of 1944. But it failed, in spite of tough fights and many casualties. Polish soldiers of the 1st Independent Parachute Brigade under command of Gen. Stanisław Sosabowski, together with the British troops, were engaged in fierce combat in the area between Arnhem, Driel (on the south bank of the Rhine) and Oosterbeek (on the north bank). Only six hundred men out of more than ten thousand managed to reach the bridge in Arnhem. While waiting for reinforcements, they fought for four days, holding the northern camp. The remainder of the force, however, didn't succeed in reaching them. Like the title of the famous movie, it truly was “A Bridge Too Far”. The group held out for five more days at Oosterbeek, before finally making their way across the Rhine to Allied held ground. Of the original troops, only 2,293 made it safely back to England. After the war ashes of those who were killed were buried at the Oosterbeek cemetery. The Hartenstein Hotel in Oosterbeek was the headquarters of the British divisional commander, Major-General R. E. Urquhart during the battle. Now the Airborne Museum occupies the building. Inside you can follow the events of the battle from the air landings, the march to the bridge, and fierce fighting in Arnhem and Oosterbeek, to the crossing of the river.
Having paid tribute to the heroes of WWII I went to Arnhem to see the famous bridge over the Rhine (currently named after Colonel John Frost – commander of the 2nd Parachute Battalion) and then headed north. Via A348 highway and a local road N785 I came to the outskirts of Velp. From N785 I turned left into a dirt road lined with trees and after ca. 70 m parked the car. The distance to the confluence was ca. 450 m. It was quite cold – ca. 13 C, and cloudy, but fortunately it didn’t rain. I went further to the south and came to a railway crossing. There was a closed gate right behind the crossing and nobody around. I stayed there a couple of minutes thinking what to do when an elder gentleman came by car and get out to open the gate. In English and German I tried to explain him why I would like to enter his property and asked him for the permission to enter. I guess he more believed me than understood what I was trying to say but all in all he let me in and I went up to the farmstead. A young lady who came out of the house knew about the DCP project and had nothing against my going across her farm (on pictures farm no. 1) to the confluence, but what I understood from her Dutch, it lay on another farm.
I followed the GPS navigation, went through a very wet pasture and in fact came close to the other farm (on pictures farm no. 2). There were two lines of a barbed wire fence and a stream on the border between the farms but I safely managed to cross them and went into a cowshed where some men were working. I asked them for the permission to enter their farm, showed them the GPS receiver and gave them “a letter to landowner” from the DCP site. They spoke neither English nor German (quite unusual in the Netherlands) but seemed quite interested in the project and without hesitation gave me a permission to go.
I went along the cowshed and entered a vast pasture. Locating the confluence point was quite easy – it was on an open land and the satellite reception was very good. I took the usual pictures and came back to the farm buildings. To avoid crossing the stream and fences again I went out of the farm through the main gate and went back to the car along the railroad track. Trains go there quite often but I managed to safely return to the car. Soon after the departure it started to rain.
Continued at 52°N 7°E
Visit details:
- Time at the CP: 13:32
- Distance to the CP: 0 m
- GPS accuracy: 5 m
- GPS altitude: 3 m asl
- Temperature: 13° C
My track (PLT file) is available here.
Polski
24-May-2006 -- Miałem pewne obawy przed odwiedzinami tego przecięcia, głównie ze względu na uwagę panów Henka i Roelanda Pouwels, którzy w swojej relacji napisali: „Proszę już nie odwiedzać tego przecięcia”. Ale skoro byłem w pobliżu postanowiłem spróbować.
Rano pojechałem do Oosterbeek – niewielkiego miasteczka w pobliżu Arnhem, które stało się słynne podczas operacji „Market-Garden” we wrześniu 1944 r. – największej w historii operacji powietrznodesantowej. Według planów aliantów spadochroniarze mieli wylądować ok. 100 km za linią frontu, uchwycić mosty na Renie i innych rzekach i utrzymać je do czasu przybycia wojsk lądowych otwierając w ten sposób drogę do Zagłębia Ruhry i dalej do Berlina. Gdyby operacja powiodła się, wojna mogła zakończyć się przed Bożym Narodzeniem 1944 roku. Ale pomimo zaciętych walk i wielu ofiar zakończyła się niepowodzeniem, m.in. z uwagi na błędy wywiadu wojskowego. Polscy żołnierze z Pierwszej Samodzielnej Brygady Spadochronowej pod dowództwem gen. Stanisława Sosabowskiego brali udział wraz z Brytyjczykami w ciężkich bojach w obszarze pomiędzy Arnhem, Driel (na południowym brzegu Renu) i Oosterbeek (na północnym brzegu). Z ponad dziesięciu tysięcy desantujących się żołnierzy zaledwie sześciuset dotarło do mostu w Arnhem. Czekając na posiłki walczyli przez cztery dni utrzymując północny przyczółek. Jednakże posiłki nie dotarły. To rzeczywiście był – tak jak zatytułowano słynny film – „O jeden most za daleko”. Po kolejnych pięciu dniach walk w okolicach Oosterbeek nastąpiła ostateczna ewakuacja na południowy brzeg. Zaledwie 2293 żołnierzy biorących udział w operacji zdołało powrócić do Anglii. Po wojnie szczątki poległych zostały zebrane z okolicznych pól i pochowane na cmentarzu w Oosterbeek. Hotel Hartenstein, który podczas bitwy był kwaterą dowódcy operacji gen. R. E. Urquharta, został przekształcony w Muzeum Powietrznodesantowe. Można tu zapoznać się z losami Holandii i Holendrów pod okupacją niemiecką, przygotowaniami i przebiegiem operacji „Market-Garden” i wyzwoleniem w kwietniu 1945 r.
Oddawszy hołd bohaterom drugiej wojny światowej pojechałem do Arnhem, aby obejrzeć ów słynny most (obecnie nazwany imieniem płk. Johna Frosta – dowódcy 2. batalionu spadochronowego walczącego o utrzymanie mostu), po czym skierowałem się na północ. Autostradą A348 i lokalną drogą N785 dotarłem na przedmieścia Velp. Z drogi N785 zjechałem w lewo, w gruntową drogę wysadzaną drzewami i po ok. 70 m zaparkowałem samochód. Do przecięcia miałem ok. 450 m. Było dość chłodno – ok. 13 C, i pochmurno, ale na szczęście nie padało. Ruszyłem na południe i doszedłem do przejazdu kolejowego. Tuż za nim znajdowała się zamknięta brama. Wokół nie było nikogo, zaczekałem więc kilka minut zastanawiając się co robić, gdy nadjechał starszy pan i wysiadł z samochodu by otworzyć bramę. Po angielsku i niemiecku starałem się wyjaśnić mu, dlaczego chciałbym wejść na teren jego posiadłości i poprosiłem o pozwolenie na wejście. Sądzę, że bardziej mi uwierzył niż zrozumiał o co mi chodzi, ale ostatecznie pozwolił mi wejść. Podszedłem do zabudowań farmy, z których wyszła młoda gospodyni. Słyszała o projekcie DCP i nie miała nic przeciwko przejściu przez jej farmę (na zdjęciach farma nr 1), ale jak zrozumiałem jej niderlandzki, punkt przecięcia leżał na terenie sąsiedniej farmy.
Kierując się wskazaniami GPS-u przeszedłem przez podmokłe pastwisko i rzeczywiście dotarłem do sąsiedniej farmy (na zdjęciach farma nr 2). Udało mi się bezpiecznie przedostać przez dwa rzędy drutów kolczastych i niewielki strumyczek płynący na granicy pomiędzy gospodarstwami i doszedłem do dużej obory, gdzie pracowało kilku mężczyzn. Poprosiłem ich o zgodę na wejście na teren ich farmy, pokazałem odbiornik GPS i „List do właściciela terenu” ze strony DCP. Choć nie mówili ani po angielsku ani po niemiecku (dość niezwykłe w Holandii) wydawali się całkiem zainteresowani projektem i bez wahania pozwolili mi na poruszanie się po całym gospodarstwie.
Poszedłem wzdłuż obory i wyszedłem na rozległe pastwisko. Zlokalizowanie punktu przecięcia było całkiem łatwe – teren był otwarty a odbiór sygnału z satelitów bardzo dobry. Wykonałem zwyczajowe fotografie i wróciłem do zabudowań gospodarczych. Aby uniknąć ponownego przedzierania się przez strumień i druty kolczaste wyszedłem z farmy przez główna bramę i wróciłem do samochodu wzdłuż linii kolejowej. Pociągi jeżdżą tam dość często, ale udało mi się bezpiecznie dotrzeć do auta. Wkrótce po moim odjeździe rozpadało się.