Polski
25-May-2008 -- Another annual meeting of the Mountain Guides Association of Wielkopolska Region took place in the Moravskoslezské Beskydy (English: the Moravian-Silesian Beskids) in the Czech Republic. The weather was not very nice – not much sun and much fog. But anyway we did a couple of interesting tours – to Trojmezí (English: Tripoint, a point where the borders of Poland, Czech Republic and Slovak Republic meet), chata Gírová, Javorový vrch, Ostrý, and Velký Polom. This area is called Zaolzie (Czech: Zaolší) and has a large Polish minority. After World War I it was disputed between Poland and Czechoslovakia – the Spa Conference of 1920 granted Zaolzie to Czechoslovakia, in October 1938 the area was annexed by Poland, on September 1, 1939 invaded by Germans and after World War II Zaolzie was returned to Czechoslovakia. There are still many Polish shop-signs and signposts and one can hear Polish language (or the Silesian dialect) on the streets.
On the last day of our stay the weather had improved very much, so I decided to go 100 km south, to the Slovakian Veľká Fatra mountains to visit the point 49N 19E. We crossed the Czech – Slovakian border through the Jablunkov Pass in Mosty u Jablunkova / Svrčinovec. In 1993, after the split of Czechoslovakia into the Czech Republic and Slovakia, a checkpoint was built there; however, its use was abandoned in 2007 when both countries implemented the Schengen Agreement. Via Čadca and Žilina we came to Martin and behind the town we turned left, towards the village of Belá-Dulice (the road is signposted for Jasenská dolina).
We drove through the long village and continued ahead on the gravel road through Belianska dolina (valley). After ca 800 m we noticed a small dam and a water reservoir on our right. I parked the car, the ladies stayed by the water and I went towards the ford across the Beliansky potok (stream). I was equipped with wellies but the stream turned out to be quite narrow so I didn’t have to use them (however, it might be difficult to cross the stream when it is swollen).
On the other side of the Beliansky potok I walked along a path towards the west for some 400 m. The path was gradually climbing over the reservoir – the slope to the north was descending steeply to the water. I came to the point where the distance from the path to the confluence was ca. 15 m. So, according to the project rules, the point was visited successfully.
I was tempted, however, to find the exact spot, but that required some real climbing. Over slippery ground and loose stones, through bushes and little trees I ascended some 15 m above the path. There was a clearing on my left and a dense forest on my right. Since the inclination was almost 45 degrees it was difficult to perform the usual “confluence dance”. So I settled for the position 49˚00.001’N 19˚00.001’E – 2 meters from the actual „zero point”. A couple of meters further to the west I found the wooden plate set by the first visitor.
The weather was very nice – hot sun in the cloudless sky. I took the pictures and supported by two sticks I went down to the path (that was even more difficult than the way up). Following the same route I returned to the dam. There we refreshed ourselves with tea, cakes and fruits and hit the road back to Poznań (600 km – quite a long drive and only 170 km of motorways).
Visit details:
- Time at the CP: 10:54 AM
- Distance to the CP: 2 m
- GPS accuracy: 12 m
- GPS altitude: 550 m asl
- Temperature: 19 °C
My track (PLT file) is available here.
Polski
25-May-2008 -- Kolejne doroczne spotkanie Wielkopolskiego Klubu Przodowników Turystyki Górskiej miało miejsce w Beskidzie Śląsko-Morawskim, na Zaolziu w Czechach. Pogoda nie była zbyt ładna – niewiele słońca, za to wiele mgieł. Mimo to odbyliśmy kilka interesujących wycieczek – do trójstyku granic Polski, Czech i Słowacji, do chaty Gírová, na Javorový vrch, Ostrý i Velký Polom. Polska mniejszość na tym terenie jest dobrze zauważalna – na sklepach są polskie szyldy, przy drogach polskie drogowskazy i często słychać specyficzny, polsko-śląsko-czeski dialekt (gwara cieszyńska, zwana „po naszymu”).
Ostatniego dnia naszego pobytu pogoda poprawiła się na tyle, że zdecydowałem się pojechać 100 km na południe, do słowackiej Wielkiej Fatry, aby odwiedzić przecięcie 49N 19E. Granicę czesko – słowacką przekroczyliśmy na Przełęczy Jabłonkowskiej, pomiędzy Mostami k. Jabłonkowa a Świerczynowcem. Po podziale Czechosłowacji w 1993 r. powstało tu przejście graniczne, które jednak zaprzestało swojej działalności w 2007 r., gdy oba kraje przystąpiły do strefy Schengen. Przez Czadcę i Żylinę dojechaliśmy do Martina i za miastem skręciliśmy w lewo, w stronę wioski Belá-Dulice (drogowskazy pokazują, że jest to droga do Doliny Jasenskiej).
Przejechaliśmy przez długą wieś i szutrową drogą wjechaliśmy w głąb Doliny Belianskiej. Po ok. 800 m zauważyłem po prawej niewielką zaporę i zbiornik wodny. Zaparkowałem w pobliżu, panie zostały nad wodą, a ja ruszyłem w stronę opisanego przez poprzedników brodu przez Potok Belianski. Wziąłem ze sobą kalosze, ale okazały się niepotrzebne, gdyż potok był dość wąski i płytki (jednakże przekroczenie go w czasie, gdy jest wezbrany, może nie być takie łatwe).
Po drugiej stronie potoku ruszyłem ścieżką na zachód i przeszedłem nią ok. 400 m. Ścieżka stopniowo wspinała się po zboczu, stromo opadającym na północ w stronę zapory. Dotarłem do punktu oddalonego od przecięcia o ok. 15 m. Tak więc, zgodnie z zasadami projektu, wizyta zakończyła się sukcesem.
Kusiło mnie jednak, aby dotrzeć do punktu „zero”. Wymagało to jednak trochę prawdziwej wspinaczki. Po śliskiej ziemi i luźnych kamieniach, pomiędzy krzakami i drzewami wspiąłem się ok. 15 m ponad ścieżkę. Po lewej stronie znajdował się wyrąb, zaś po prawej gesty las. Ponieważ nachylenie wynosiło blisko 45 stopni, nie było łatwo odnaleźć dokładną lokalizację przecięcia. Zadowoliłem się więc pozycją 49˚00.001’N 19˚00.001’E, oddaloną o 2 m od poszukiwanego punktu. Parę metrów dalej na zachód zauważyłem drewnianą tabliczkę ustawioną przez pierwszego zdobywcę.
Pogoda była bardzo ładna – gorące słońce na bezchmurnym niebie. Wykonałem fotografie i wspierając się na dwóch kijach zszedłem do ścieżki (co było nawet trudniejsze niż podejście pod górę). Tą samą drogą przez bród wróciłem do zapory. Tu nieco się posililiśmy i wyruszyliśmy w drogę powrotną do Poznania (600 km, z czego tylko 170 km autostrad).