02-May-2005 --
Polski
English
I planned to visit that confluence for quite a long time and finally on a beautiful May day during the long weekend I went by train to the Kluczbork region. From Poznań I departed quite late, as only at 10:15, but I decided that during the long weekend I could allow myself for getting some more sleep. The sun shone from early morning, it was warm but a light wind reduced heat. Past Rawicz, and especially around Żmigród I could observe numerous storks walking around on marshy meadows. Many people went by the water as well – they were sunbathing by the Odra River and other small rivers. I arrived in Wrocław on time and comfortably, since the fast train from Szczecin was almost empty and I had the whole compartment exclusively for me. I got off at Wrocław Mikołajów station and after 20 minutes changed to the local train towards Kluczbork. The train (of type EN57) was much less comfortable than the previous one and was quite crowded as well. We traveled among yellow oilseed rape fields and blooming orchards – the spring was in full blossom. But it was getting hotter and hotter, so it was a relief for me to get off at Wierzbica Górna railway stop. It used to be a regular railway station there, but the building has fallen into ruin now and the only sign that it was still alive was the timetable mounted on the wall.
I crossed the railway track and among farm buildings followed the road heading south. After some 1000 m I reached the forest. There I turned to the left, passed ca. 300 m on the road paved by concrete slabs, turned to the right and after 100 m went into the forest. Now I walked a narrow path towards south-east through a nice, bright pine forest. The path winded a bit and finally brought me to a wider sandy road and then to the edge of the forest. On my left I passed by a pump station and after a while I reached the village of Brynica. Near a little chapel I crossed the road Ligota Wołczyńska – Zawiść and having passed the village bounds walked on the road for another 400 m. GPS showed that there were less than 100 m to the confluence. I turned right, to a forest road, and after a while I discovered the object described by the first visitor as an “artillery trench”. For me – a civilian to the core – it was just a hole 3 m long, 1.5 m wide and 0.5 m deep (in my telephone conversation with Mr. Włodzimierz Kania, the second visitor of the confluence, I learned that most probable it was the place where a forest shelter had been placed by forest workers to keep saplings there). Anyway, the most important thing was that right before 15:00 at the edge of the hole the GPS stabilized its reading at all zeroes after the decimal point.
I celebrated the success, photographed the four directions of the wood and at 15:30 set off for the return leg. I didn’t want to take the same route to Wierzbica; therefore I decided to go to Wołczyn. I went to the east and before Wąsice village left the asphalt road and turned to the north-east. Unfortunately, I had no map of that area, so I could only follow the navigation hints of GPS, i.e. the bearing and the distance (as the crow flies) to the railway station in Wołczyn. I hadn’t known the exact route and wasn’t sure how much time it would take, but I wanted to catch the 16:46 train, so I covered 4.5 km through scenic forest paths at high pace and arrived in Wołczyn at 16:15. I rested a bit and by local train returned to Wrocław at half past six. There I had a supper and was going to take the 19:27 train (“Szklarka”) to Poznań. Unfortunately, the train from Kudowa arrived delayed and therefore we departed only before 20:00. I wondered what could have caused such a delay on a beautiful, spring day. We arrived in Poznań 20 minutes behind the schedule, at 22:05.
Polski
Od dość dawna planowałem odwiedziny tego przecięcia i wreszcie w piękny majowy dzień podczas długiego weekendu wybrałem się pociągiem w okolice Kluczborka. Z Poznania wyjechałem dość późno, bo dopiero o 10:15, ale uznałem, że skoro mamy święto to mogę dłużej pospać. Od rana pięknie świeciło słońce, było ciepło, ale lekki wietrzyk łagodził upał. Za Rawiczem, a zwłaszcza w okolicach Żmigrodu mogłem obserwować liczne bociany spacerujące po podmokłych łąkach. Także ludzie wylegli nad wodę – nad Odrą i innymi rzeczkami rozłożyło się wielu opalających. Do Wrocławia dotarłem planowo i komfortowo, gdyż pociąg pospieszny ze Szczecina był prawie pusty i miałem cały przedział dla siebie. Wysiadłem na stacji Wrocław Mikołajów i po 20 minutach przesiadłem się do osobowego w kierunku Kuczborka. Komfort podróży w tym pociągu (typu EN57, zwanym niekiedy „stonką” lub – excuse-moi – „kiblem”) był już zdecydowanie niższy, zwłaszcza, że z Wrocławia wyjeżdżał prawie pełen. Jechaliśmy wśród żółtych pól rzepaku i ukwieconych sadów – wiosna była w pełnym rozkwicie. Robiło się jednak coraz bardziej gorąco, więc z ulgą wysiadłem na przystanku Wierzbica Górna. Niegdyś stał tu normalny budynek stacyjny, teraz wszystko popadło w ruinę, a jedynym znakiem życia pozostał rozkład jazdy umieszczony na tej ruinie.
Przeszedłem przez tory i podążyłem drogą między zabudowaniami na południe. Po niecałym 1000 m dotarłem do skraju lasu. Tu skręciłem w lewo i drogą wyłożoną betonowymi płytami przeszedłem ok. 300 m, po czym skręciłem w prawo i po kolejnych 100 m wszedłem do lasu. Dość wąską leśną ścieżką wędrowałem teraz na południowy-wschód przez piękny, jasny las sosnowy. Ścieżka nieco kluczyła, po czym wyprowadziła na szerszą, piaszczystą leśną drogę, a później na skraj lasu. Po lewej stronie minąłem przepompownię wodociągową i po chwili dotarłem do wsi Brynica. Obok kapliczki przekroczyłem drogę Ligota Wołczyńska – Zawiść i minąwszy granicę wsi przeszedłem szosą jeszcze ok. 400 m. GPS wskazywał, że do przecięcia jest już mniej niż 100 m. Skręciłem w prawo, w leśny dukt, i po chwili odnalazłem obiekt, który pierwszy zdobywca przecięcia zidentyfikował jako „okop artyleryjski”. Dla mnie – cywila z krwi i kości – był to po prostu prostokątny dół o wymiarach ok. 3 x 1,5 m i głębokości ok. 0,5 m (w rozmowie telefonicznej z p. Włodzimierzem Kanią, drugim zdobywcą przecięcia, dowiedziałem się, że jest to prawdopodobnie miejsce, gdzie stał rodzaj szałasu-ziemianki, w którym leśnicy przechowują sadzonki drzew). Najważniejsze, że na skraju owego dołu tuż przed godziną 15:00 wskazania GPS-u ustaliły się na samych zerach po przecinku.
Uczciłem sukces, obfotografowałem cztery strony lasu i o 15:30 ruszyłem w drogę powrotną. Nie chciałem wracać tą samą drogą do Wierzbicy, postanowiłem więc dojść do Wołczyna. Podążyłem jeszcze kawałek na wschód, po czym przed wsią Wąsice opuściłem asfalt i skręciłem na północny-wschód. Nie miałem niestety żadnej mapy tych okolic, mogłem więc jedynie kierować się wskazaniami GPS-u pokazującego kierunek i odległość w linii prostej do stacji PKP w Wołczynie. Pięknymi leśnymi ścieżkami, ale w ostrym tempie, gdyż nie znałem drogi i nie wiedziałem ile czasu może mi ona zająć, a chciałem zdążyć na pociąg o 16:46, przeszedłem 4,5 km do Wołczyna i znalazłem się tam o 16:15. Nieco odpocząłem i pociągiem osobowym wróciłem po wpół do siódmej do Wrocławia. Tu zjadłem kolację i planowałem wrócić „Szklarką” o 19:27 do Poznania. Niestety, pociąg z Kudowy spóźnił się o ponad 20 minut i w rezultacie wyjechaliśmy dopiero przed 20:00. Ciekawe, co może powodować takie spóźnienie w piękny, ciepły dzień. Do Poznania pociąg nie odrobił spóźnienia i do celu dotarliśmy po 22:00.