Polski
16-Jan-2010 -- The winter of 2009 / 2010 in Europe was unusually cold. Like many other countries, Poland experienced heavy snowfall and overnight temperatures as low as -30 °C. Weather of that kind didn’t encourage undertaking confluence expeditions but it had one advantage – all water bodies were frozen hard.
There are two confluence points in Poland that are in water – one is in the Baltic Sea, some 18 km offshore and one is in a fish pond – several meters offshore. Since the latter had been frozen over for weeks one could easily reach the exact spot on ice, without bothering about a boat or other floating device. My previous visit at this point ended up at a distance of 8 m away from the actual confluence point so I could still improve the result.
The journey from Poznań via Sulechów to the village of Brzózka took me slightly more than two hours. Having passed the village I turned right into a forest track. Fortunately, the snow on the track was packed tight and I could drive for another 0.5 km. There I parked the car, took out Nordic walking poles (in anticipation of the steep, snow-covered pond’s bank) and started walking in the north-east direction.
It was not as cold as during the previous days, only light frost was stinging my cheeks. Regrettably, the sky was overcast but snow-covered forest looked fairy-tale-like. I crossed a not frozen (to my surprise) stream and after ca. 0.5 km I came to the fish ponds. A snowy causeway brought me to a place about 12 m away from the confluence point. However, the surface of the pond lay some 3 m below. The bank was very steep and overhanging cornices threatened collapse and sliding off while descending. The poles proved to be very useful in this situation and after a minute I could safely reach the pond’s surface.
Ice on the surface was slightly softened, but cautiously tapping it with sticks gave me confidence that it is hard and safe below. After a while I easily localized the “zero” point with a very good accuracy (as for cloudy sky) of 4 m. Although I never do that, this time I could not resist the temptation of precise marking the confluence point with crossed sticks - it looked almost like the conquest of the South Pole.
The surrounding area was completely empty and quiet - no traffic, no animals, no plants (except trees) – everything hidden under a thick layer of snow. The landscape looked unreal and mysterious. A cup of hot tea and a piece of chocolate brought me back to reality. Following the same route I went back to the car and about 11:30 and I started the return journey to Poznan, but this time I travelled via Zielona Góra and Wolsztyn.
Visit details:
- Time at the CP: 10:41 AM
- Distance to the CP: 0 m
- GPS accuracy: 4 m
- GPS altitude: 7 m asl
- Temperature: -4 °C
My track (PLT file) is available here.
Polski
16 stycznia 2010 -- Zima 2009 / 2010 była w Europie wyjątkowo mroźna. Jak wiele innych państw Polska również doświadczyła obfitych opadów śniegu i temperatur spadających nocą poniżej -30 °C. Taka pogoda nie zachęcała do podejmowania wypraw na przecięcia, ale miała jedną zaletę – wszystkie zbiorniki wodne były skute lodem.
Do Polski należą dwa przecięcia znajdujące się w wodzie – jedno na Bałtyku, w odległości ok. 18 km od brzegu i jedno w stawie rybnym – w odległości kilka metrów. Ponieważ to ostatnie było zamarznięte od tygodni, można było z łatwością dotrzeć do niego po lodzie, bez potrzeby korzystania z łodzi czy innego obiektu pływającego. Moja poprzednia wizyta na tym punkcie zakończyła się w odległości 8 m od przecięcia, miałem zatem możliwość poprawienia tego wyniku.
Podróż z Poznania przez Sulechów do wsi Brzózka zajęła mi nieco ponad dwie godziny. Przejechawszy przez wieś skręciłem w prawo, w leśną drogę. Na szczęście śnieg był mocno ubity i mogłem jeszcze podjechać ok. 0,5 km. Zaparkowałem samochód, wyjąłem z bagażnika kijki do Nordic walkingu (w przewidywaniu głębokiego śniegu na brzegach stawu) i ruszyłem na północny-wschód.
Nie było tak zimno, jak w poprzednich dniach, jedynie lekki mróz szczypał w twarz. Niebo było niestety zachmurzone, ale zaśnieżony (i zamrożony) las wyglądał bajkowo. Przeszedłem przez niezamarznięty o dziwo strumień i po ok. 0,5 km dotarłem do stawów rybnych. Zaśnieżona grobla doprowadziła mnie do miejsca odległego o 12 m od punktu przecięcia, jednak powierzchnia stawu znajdowała się jakieś 3 m niżej. Ponieważ brzeg był bardzo stromy, cały nawis śnieżny groził gwałtownym zsunięciem się podczas schodzenia. Bardzo przydały mi się w tej sytuacji kijki, przy pomocy których bezpiecznie osiągnąłem zamarzniętą płaszczyznę stawu.
Lód na powierzchni stawu był nieco rozmiękły, ale ostrożne ostukiwanie kijkami lodu upewniło mnie, że poniżej jest twardy i bezpieczny. Po chwili bez problemu zlokalizowałem punkt „zero” i to z bardzo dobrą jak na zachmurzone niebo dokładnością 4 m. Choć nigdy tego nie robię, tym razem nie oparłem się pokusie dokładnego oznaczenia punktu przecięcia skrzyżowanymi kijami – wyglądało to niemal jak zdobycie bieguna południowego.
Okolica była zupełnie pusta, cicha i spokojna – żadnego ruchu, żadnych zwierząt, żadnych (poza drzewami) roślin – wszystko ukryte pod grubą warstwą śniegu. Sprawiało to wrażenie nierealności i tajemniczości. Kubek gorącej herbaty i kawałek czekolady przywróciły mnie do rzeczywistości. Do samochodu wróciłem tą samą drogą i ok. 11:30 wyruszyłem w drogę powrotną do Poznania, tym razem przez Zieloną Górę i Wolsztyn.