23-Jun-2007 --
Français
Polski
23-Jun-2007 -- Every other year an international air show is held at the Le Bourget airport near Paris. One winter day, while discussing aviation issues with friends over beer, and an idea popped up to go to Paris for the show. And so we did…
I arrived at Paris Orly airport on Thursday, June 21st and the following day we went to Le Bourget. Both the static display and particularly the flying show were really impressive but unfortunately the weather was not very nice – from time to time violent storms and showers were passing over the aerodrome and soon I got soaked to the skin.
On Saturday the weather was much better – it wasn’t raining anymore and even the sun came out. By métro I got to the Gare Saint-Lazare and at 10:42 departed by the regional train going for Mantes-la-Jolie. We crossed the Seine River several times and 40 minutes later I arrived at Triel-sur-Seine. GPS showed that the confluence point was ca. 2 km away. Equipped with Google Maps printouts and following GPS navigation hints I passed through the village and along Chemin des Bois I went into the forest. For the next 15 minutes I followed a narrow, somewhat muddy path that brought me to a mid-forest glade. According to the GPS the CP was 130 m away.
There were several paths coming out of the glade. At first I tried the leftmost one but it turned out soon that I was going too far to the west. I returned to the glade and took the next path to the right. On the right side of the path I noticed an information plate mounted on the tree with quite dangerously looking warning about the risk of collapse of old quarries. Fortunately the CP was lying on the left side. I went down into a shallow hole and after a short “confluence dance” zeroes appeared on the GPS display. The place was not very nice – muddy, overgrown and littered with garbage. Having taken the usual pictures I returned to the railway station in Triel-sur-Seine following the same route. At 14:10 I arrived back in Paris.
P.S. That day in the afternoon I located an Arago medallion (named after French astronomer François Arago) in the great courtyard of the Louvre and the following day another one near the entrance to the Paris Observatory. In 1994 one hundred and thirty five medallions were set into the ground along the Paris Meridian – a meridian line that until the beginning of the 20th century used to be a rival to Greenwich as the prime meridian of the world. So according to the then coordinates it would be my first confluence point in the western hemisphere… ;-)
As it was my first confluence visit in France I also provide the narrative in the language of the host country – many thanks for the translation to Mrs. Ewa (siostra Ani).
Visit details:
- Time at the CP: 12:32 PM
- Distance to the CP: 0 m
- GPS accuracy: 6 m
- GPS altitude: 174 m asl
- Temperature: 17° C
My track (PLT file) is available here.
Français
23-Jun-2007 -- Tous les deux ans à l’aéroport Le Bourget près de Paris a lieu le Salon International de l’aviation. Un jour d’hiver, au détour d’une conversation à propos de l’aviation autour d’une bière, l’idée nous est venue d’aller à Paris pour visiter cette exposition. Et ainsi fût fait.
Nous atterrîmes à l’aéroport parisien d’Orly jeudi 21 juin et le jour suivant nous nous rendîmes au Bourget. Autant l’exposition et les démonstrations de vol étaient réellement impressionnants, autant le temps était vraiment mauvais – de temps en temps les vents violents et la pluie balayaient l’aéroport et bientôt nous fûmes trempés jusqu’à l’os.
Le samedi suivant le temps fut meilleur, il ne pleuvait plus et nous eûmes même quelques rayons de soleil. Je me rendis en métro à la Gare Saint-Lazare d’où je pris le train de banlieue pour Mantes-la-Jolie. Le train traversa la Seine plusieurs fois et après 40 minutes nous arrivâmes à Triel-sur-Seine. Le GPS indiqua que point d’intersection de coordonnées était à 2 km. Muni des impressions de Google Maps et suivant les indications du GPS je traversai le village et atteignis la forêt par la rue dite « Chemin des Bois ». Pendant le quart d’heure suivant je cheminais par un sentier étroit et un peu marécageux qui me mena vers une clairière au milieu de bois. Selon le GPS j’étais à 130 m de l’intersection.
Plusieurs sentiers sortaient de la clairière. Je essayai d’abord celui tout à gauche mais il s’avéra bientôt que je déviais trop à l’ouest. Je retournerai à la clairière et prît un autre, un peu plus à droite. Sur le coté droit du sentier je remarquerai un panneau avec une inscription quelque peu menaçante mettant en garde contre le risque d’effondrement d’une ancienne carrière. Heureusement l’intersection se trouvait sur le coté gauche. Le terrain s’enfonçait un peu et, après une courte „danse avec le GPS” je vis sur mon écran une série de zéros. L’endroit n’était pas très beau, plutôt envahi par la végétation, marécageux et avec quelques déchets. Je pris les photos habituelles et retournai à la gare de Triel-sur-Seine par le même chemin. Je fus de retour à Paris à 14h 10 min.
PS Le même jour dans l’après-midi je tombai dans la cour du Louvre sur un de 135 médaillons Arago. J’en trouvai un autre le lendemain à l’entrée de l’Observatoire. Ces médaillons (nommés en l’honneur de l’astronome français François Arago) furent placées en 1994 tout au long du Méridien de Paris, qui jusqu’au début du 20e siècle prétendait, avec le méridien de Greenwich, au titre du „méridien zéro”. Ainsi selon les coordonnées de l’époque j’en étais à ma première intersection ans l’hémisphère ouest... ;-)
A l’occasion de ma première intersection en France, je publie le récit selon la tradition aussi dans la langue du pays hôte – je remercie Ewa (siostra Ani) pour la traduction en français.
Polski
23-Jun-2007 -- Co dwa lata na lotnisku Le Bourget pod Paryżem odbywa się Międzynarodowy Salon Lotniczy. Pewnego zimowego dnia, rozmawiając przy piwie z przyjaciółmi o lotnictwie, pojawił się pomysł, aby wybrać się do Paryża na tę wystawę. I tak też zrobiliśmy…
Na paryskim lotnisku Orly wylądowałem w czwartek, 21 czerwca, i następnego dnia pojechaliśmy na Le Bourget. Zarówno wystawa naziemna jak i pokazy lotnicze były naprawdę imponujące, ale niestety pogoda nie sprzyjała – od czasu do czasu nad lotniskiem przechodziły gwałtowne wichury połączone z ulewą i wkrótce byłem przemoczony do suchej nitki.
W sobotę pogoda była już znacznie lepsza – nie padało i wyjrzało nawet słońce. Metrem dojechałem do dworca Saint-Lazare, skąd o 10:42 odjechałem podmiejskim pociągiem w kierunku Mantes-la-Jolie. Po drodze kilkakrotnie przecięliśmy Sekwanę i po 40 minutach dotarliśmy do Triel-sur-Seine. GPS wskazywał, że punkt przecięcia znajduje się w odległości ok. 2 km. Wyposażony w wydruki z Google Maps i stosując się do wskazań nawigacji GPS przeszedłem przez wioskę i uliczką Chemin des Bois dotarłem do lasu. Przez kolejne 15 minut wędrowałem wąską, dość grząską ścieżką, która doprowadziła mnie do śródleśnej polany. Według GPS-u przecięcie było 130 m stąd.
Z polany wychodziło kilka ścieżek. Na początek wypróbowałem skrajnie lewą, ale wkrótce okazało się, że idę za bardzo na zachód. Wróciłem na polanę i wybrałem kolejną ścieżkę, nieco bardziej na prawo. Po jej prawej stronie zauważyłem zawieszoną na drzewie tablicę informacyjną z dość groźnie brzmiącym ostrzeżeniem przed ryzykiem zapadnięcia się dawnych kamieniołomów. Na szczęście punkt przecięcia leżał po lewej stronie. Zszedłem do płytkiego zagłębienia i po krótkim „tańcu z GPS-em” na wyświetlaczu ukazały się same zera. Miejsce nie było zbyt ładne, dość zarośnięte, grząskie i zaśmiecone. Wykonałem zwyczajowe zdjęcia i tą samą drogą wróciłem do stacji kolejowej w Triel-sur-Seine. O 14:10 byłem z powrotem w Paryżu.
P.S. Tego dnia po południu na dziedzińcu Luwru natrafiłem na jeden ze 135 medalionów Arago, kolejny znalazłem następnego dnia przy wejściu do paryskiego obserwatorium astronomicznego. W roku 1994 medaliony te (nazwane imieniem francuskiego astronoma François Arago) zostały umieszczone wzdłuż Południka Paryskiego – południka, który aż do początków XX wieku rywalizował z południkiem przechodzącym przez Greenwich o miano południka „zero”. Zatem zgodnie z ówcześnie przyjętymi współrzędnymi było by to moje pierwsze przecięcie na półkuli zachodniej... ;-)
Jako, że było to moje pierwsze przecięcie we Francji, zgodnie z tradycją zamieszczam relację z wizyty również w języku kraju-gospodarza – dziękuję bardzo Pani Ewie (siostrze Ani) za tłumaczenie na francuski.