03-Jan-2009 --
Polski
After snowless and rainy Christmas it started snowing on New Year’s Day and on Saturday, January 3rd we finally had true winter weather – snow, sunny and light frost. It would be a sin to waste such a beautiful day so I departed from Poznań at 9 AM and headed towards the sun (i.e. to the east) to open a new season of confluence "hunting".
Via Września I came to Borzykowo – a little village near Pyzdry, famous for the frontier between the Prussian and the Russian Empire in the 19th century. After the Partitions of Poland and the Congress of Vienna in 1815 the village constituted the westernmost point of the Russia ever (until 1867 the easternmost point of the empire was some 10 000 kilometres away – on the Canadian border in Alaska). For 103 years the Wielkopolska (English: Greater Poland) region had became divided into two more and more different parts. The western one developed economically with large farms in the country and wealthy petit-bourgeois (middle class) in towns. The eastern one stagnated, unemployment in rural areas tended to rise and farms were getting smaller and smaller. That can be observed until today – fields to the west of the former frontier are substantially larger then those to the east.
Fortunately, the border was not closed tight and people migrated in both direction, either to smuggle goods or to avoid military service. My grandmother was born in 1887 in the nearby village of Nowa Wieś Podgórna (on the German side) and as a young girl she used to go to a marketplace in Pyzdry (on the Russian side) – once she was even detained several hours by Russian border guards. Smuggling was a primary source of income for many families. An anecdote relates that after restoration of Poland’s independence in 1918 the Pyzdry Town Council passed a resolution that welcomed country’s freedom but asked the authorities to leave the frontier. Recently the border crossing in Borzykowo has been reconstructed and now it resembles the days of “the longest war of modern Europe” (name after Polish TV series telling the story of 123 years of life in the Prussian Partition).
In Pyzdry I crossed the Warta River and I drove south to Gizałki and then headed east. In Królików I turned to the south again and on local roads via Lądek and Zaguźnica I came to Stara Ciświca. I parked the car near the first buildings of the village and off I went. The confluence point was ca. 1.2 km away and the weather was still perfect – sunny, thin layer of snow and temperature about -6 ˚C.
During my first visit I approached the point from the east so this time I went more to the west. Firstly I followed a forest road, then a path and finally I made my way directly through a dense thicket of trees. This route was much less comfortable that the one we went four years ago. I could see animal tracks in the snow and in shrubbery I came across a dead roe deer.
At the confluence I managed to get a 5 m accuracy and localized the point a bit further to the east than the last time, among snow-covered pines. After taking pictures I retreated to a nearby glade where I had my déjeuner sur la neige (breakfast on the snow).
I returned to the car by the other way, following dirt roads between snowy fields. Nothing remained of the picturesque ruin of an old cottage (depicted on the photographs from previous visits) – it must have collapsed in the meantime. On the way home I stopped in Ląd on the Wartą River to take pictures of the Cistercian monastery and ice floes floating down the river. The weather suddenly changed, it started snowing and the wind increased in strength. On A2 motorway to Poznań we had almost a blizzard.
Visit details:
- Time at the CP: 11:34 AM
- Distance to the CP: 0 m
- GPS accuracy: 5 m
- GPS altitude: 93 m asl
- Temperature: -6 °C
My track (PLT file) is available here.
Polski
3 stycznia 2009 -- Po bezśnieżnym i raczej mokrym Bożym Narodzeniu w Nowy Rok zaczął padać śnieg i w sobotę 3 stycznia mieliśmy wreszcie prawdziwie zimową pogodę – słońce, śnieg i lekki mróz. Było by grzechem zmarnować tak piękny dzień, wyruszyłem więc z Poznania o dziewiątej rano i skierowałem się w stronę słońca (tzn. na wschód), aby otworzyć nowy sezon "polowań" na przecięcia.
Przez Wrześnię dojechałem do Borzykowa – niewielkiej wsi koło Pyzdr, słynnej z przebiegającej tu w XIX wieku granicy pomiędzy Cesarstwem Niemiec i Rosji. Po rozbiorach Polski i Kongresie Wiedeńskim w 1815 r. tutejsze przejście graniczne stanowiło najbardziej na zachód wysunięty punkt Rosji kiedykolwiek w historii (do 1867 r. najdalej na wschód wysuniętym punktem była granica z Kanadą na Alasce – ok. 10 000 kilometrów stąd). Przez 103 lata Wielkopolska pozostawała podzielona na dwie, coraz bardziej różniące się od siebie części. Zachodnia rozwinęła się ekonomicznie, powstały silne gospodarstwa rolne i zamożna klasa średnia w miastach. Wschodnia pogrążyła się w stagnacji, nadmiar siły roboczej na wsi nie miał dokąd odpłynąć, a gospodarstwa stawały się coraz mniejsze. Do dziś jest to widoczne w wielkości pól – te na zachód od dawnej granicy są znacząco większe od tych na wschodzie.
Na szczęście granica nie była zbyt szczelna i ludzie przekraczali ją w obu kierunkach – głównie by przemycać towary lub uniknąć służby wojskowej. Moja babcia urodziła się w 1887 r. w pobliskiej Nowej Wsi Podgórnej (po stronie niemieckiej) i jako młoda dziewczyna odwiedzała targ w Pyzdrach (po stronie rosyjskiej) – raz nawet została zatrzymana na kilka godzin przez rosyjskich strażników. Przemyt był dla wielu rodzin głównym źródłem dochodu i jak głosi anegdota po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 r. rajcowie Pyzdr przyjęli uchwałę, w której z radością witali niepodległość kraju, prosili jednakże najwyższe władze o pozostawienie granicy. Ostatnio przejście graniczne w Borzykowie zostało zrekonstruowane i przypomina o dniach „Najdłuższej wojny nowoczesnej Europy”.
W Pyzdrach przejechałem przez Wartę i pojechałem na południe do Gizałek, a następnie skierowałem się na wschód. W Królikowie skręciłem ponownie na południe i bocznymi drogami przez Lądek i Zaguźnicę dojechałem do Starej Ciświcy. Zaparkowałem samochód przy pierwszych zabudowaniach wsi i wyruszyłem w drogę. Punkt przecięcia znajdował się w odległości ok. 1200 m, a pogoda cały czas była znakomita – słonecznie, cienka warstwa śniegu i temperatura w okolicach -6 ˚C.
Podczas moich pierwszych odwiedzin dotarłem do przecięcia ze wschodu, tym razem więc skierowałem się bardziej na zachód. Początkowo szedłem leśnym duktem, później ścieżką, a na końcu musiałem torować sobie drogę przez gęstwinę drzew i krzaków. Droga była znacznie mniej wygodna niż ta sprzed czterech lat. Na śniegu widziałem tropy zwierząt, a w krzakach natknąłem się na padłą sarnę.
Na przecięciu udało mi się uzyskać dokładność 5 m i zlokalizowałem punkt nieco bardziej na wschód niż ostatnio, w otoczeniu ośnieżonych choinek. Po wykonaniu tradycyjnych zdjęć przeniosłem się na pobliską polankę na déjeuner sur la neige (śniadanie na śniegu).
Do samochodu wracałem już wygodniejszą drogą przez zaśnieżone pola. Nic nie pozostało z malowniczej ruiny starej chaty (uwiecznionej na fotografiach z poprzednich wizyt) – musiała się w międzyczasie zawalić. W drodze do domu zatrzymałem się w Lądzie nad Wartą, aby zrobić zdjęcia klasztoru cystersów i kry spływającej Wartą. Pogoda gwałtownie zmieniła się, wzmógł się wiatr i zaczął padać śnieg. Na autostradzie A2 do Poznania była już prawdziwa zamieć śnieżna.